Latarnia Morska Stilo to niepozorny gigant od ponad stu lat rzucający migoczące światło w stronę Bałtyku. Nie znajdziesz jej na plaży – ukryta pośród drzew, na wzgórzu, pilnuje morza z oddali. Jej pasiasta sylwetka i stalowe ściany kryją historię ludzi, sztormów i techniki, która przetrwała czas.
Latarnia Morska Stilo – położenie i cechy
Latarnia Morska Stilo stoi w lesie, 15 kilometrów na zachód od Łeby, niedaleko wsi Sasino, w granicach Słowińskiego Parku Narodowego. Nie jest to typowa latarnia nad brzegiem – znajduje się 900 metrów od Bałtyku, na wzgórzu sięgającym 45 metrów nad poziomem morza.
Zbudowana w 1906 roku, ma 33,4 metra wysokości i waży około 300 ton. Jej konstrukcja to 112 stalowych płyt, połączonych tysiącami śrub, pomalowanych w charakterystyczne czerwone, białe i czarne pasy. To jedna z zaledwie dwóch w pełni stalowych latarni w Polsce – druga to Jastarnia.
Światło latarni, obecnie generowane przez lampę o mocy 1000 watów z soczewką Fresnela, pulsuje co 10 sekund i ma zasięg 23 mil morskich, czyli 43,5 kilometra – w pogodną noc widać je z połowy Zatoki Gdańskiej.
Ruchome wydmy i plaża w Łebie – te miejsca po prostu musisz odwiedzić!
Średnica podstawy wynosi 7,5 metra, na górze zwęża się do 4 metrów, a wewnątrz kręte, stalowe schody – dokładnie 134 stopnie – prowadzą na taras widokowy na wysokości 25 metrów.
Z góry rozciąga się panorama Bałtyku, lasów sosnowych i ruchomych wydm Słowińskiego Parku Narodowego. W pogodne dni można dostrzec nawet zabudowania Łeby lub odległe wzgórza. To nie tylko punkt nawigacyjny, ale i techniczny zabytek, który od ponad wieku kieruje żeglarzy przez zdradliwe wody.
Latarnia Stilo z drona
Jej położenie wśród sosen, zamiast na klifie czy plaży, wynika z niemieckiej strategii – chciano, by była widoczna z daleka, ale chroniona przed sztormami.
Zbudowana w czasach, gdy wybrzeże było pod kontrolą Prus, miała ostrzegać przed mieliznami i prowadzić statki wzdłuż niebezpiecznego odcinka Bałtyku. Dziś, ponad sto lat później, wciąż działa – automatycznie sterowana, ale z historią i charakterem, który wyróżnia ją na mapie Polski.
Historia Latarni Morskiej Stilo
Historia Latarni Morskiej Stilo zaczyna się w 1904 roku, kiedy niemieckie władze Pomorza zdały sobie sprawę, że wybrzeże między Łebą a Rowami potrzebuje solidnego punktu nawigacyjnego.
Mielizny i brak naturalnych znaków orientacyjnych sprawiały, że statki często gubiły kurs, a niekiedy rozbijały się o skały i ląd. Projekt powierzono inżynierowi Walterowi Körte, który zaprojektował stalową wieżę – nietypową, bo większość latarni budowano wtedy z cegły.
Budowa ruszyła w maju 1905 roku – elementy konstrukcji, wyprodukowane w hucie w Chorzowie na Śląsku, przewieziono koleją do Sasina, a stamtąd furmankami przez las na miejsce. Montaż trwał do listopada 1906 roku – wszystko robiono ręcznie, bez ciężkich maszyn, co w tamtych czasach było inżynierskim wyczynem.
15 listopada 1906 roku latarnia została oficjalnie uruchomiona – lampa naftowa rzuciła światło o zasięgu 43 kilometrów, stając się jednym z najmocniejszych punktów nawigacyjnych na Bałtyku. Początkowo wymagała stałej obsługi – latarnicy musieli co wieczór pompować naftę i pilnować płomienia.
W 1914 roku, gdy wybuchła I wojna światowa, Niemcy wyłączyli latarnię – światło mogło pomóc wrogim okrętom, więc wieża stała się punktem obserwacyjnym dla wojska.
Po wojnie, w 1918 roku, wróciła do normalnej pracy, a w latach 30. przeszła pierwszą modernizację – naftę zastąpiono elektrycznością, zasilaną generatorem z pobliskiego Sasina. To ułatwiło obsługę, choć latarnicy wciąż mieli pełne ręce roboty.
Druga wojna światowa przyniosła kolejne zmiany – w latach 1939-1945 latarnia znów służyła jako punkt obserwacyjny, tym razem dla niemieckiej armii. W 1945 roku, podczas wycofywania się, Niemcy próbowali ją uszkodzić, ale konstrukcja wytrzymała – została tylko lekko nadszarpnięta.
W maju 1945 roku przejęły ją polskie władze, które szybko przywróciły jej funkcję nawigacyjną. W 1975 roku wymieniono lampę na nowszą, a w 1992 roku latarnia została w pełni zautomatyzowana – systemy elektroniczne zastąpiły ludzką obsługę, kończąc erę latarników.
W 2006 roku, z okazji stulecia, przeprowadzono gruntowny remont – oczyszczono stal z rdzy, odmalowano pasy i wzmocniono fundamenty, bo wiatry i morska sól przez lata dawały się we znaki. Dziś to zabytek techniki klasy zero (najwyższej wartości historycznej, kulturowej i naukowej), chroniony prawnie i wciąż aktywny.
Latarnicy Latarni Morskiej Stilo
Latarnicy opiekowali się Latarnią Morską Stilo od jej uruchomienia 15 listopada 1906 roku aż do pełnej automatyzacji w 1992 roku, a nawet później, w roli dozorców i przewodników. Przez ponad sto lat jej istnienia wieżą zarządzały różne osoby – najpierw Niemcy, którzy wybudowali latarnię, a po 1945 roku Polacy, którzy przejęli ją po wojnie. Oto, co известно o latarnikach na podstawie dostępnych źródeł.
Niemieccy latarnicy (1906–1945)
Pierwszym znanym z nazwiska latarnikiem był P. Pruztt – ostatni niemiecki latarnik, który pracował tu do 1945 roku, kiedy to Niemcy wycofali się z Pomorza po klęsce wojennej. Nie ma szczegółowych danych o wcześniejszych niemieckich latarnikach – źródła milczą o ich personaliach.
Latarnicy w tamtym czasie zajmowali się ręcznym zapaleniem lampy naftowej, czyszczeniem soczewek i konserwacją wieży, co wymagało codziennej wspinaczki po 134 stalowych schodach.
Polscy latarnicy (1945–dzisiaj)
Pierwszym polskim latarnikiem był Wojciech Jagusiak – żołnierz Wojsk Ochrony Pogranicza, który uruchomił ją w kwietniu 1946 roku po skompletowaniu wyposażenia maszynowni.
Jagusiak pracował krótko, a w 1948 roku obowiązki przejął Stefan Łozicki – weteran spod Monte Cassino, odznaczony Krzyżem Walecznych. Stefan doglądał latarni przez 33 lata, od 1948 do 1981 roku, wprowadzając polską obecność po niemieckim okresie. Mieszkał w domku u podstawy wieży z rodziną i zajmował się jej utrzymaniem w trudnych powojennych warunkach.
Po Stefanie, w 1981 roku, latarnię przejął jego syn, Romuald Łozicki, który pracował wraz z żoną Weroniką. Romuald był latarnikiem aż do swojej śmierci 20 stycznia 2012 roku – źródła podają, że był szanowanym strażnikiem latarni, a w 2014 roku Towarzystwo Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego ufundowało mu tablicę pamiątkową z napisem: „niezrównany gawędziarz i kustosz latarni”.
W 1970 roku, podczas sztormu o sile 12 w skali Beauforta, Romuald i jego rodzina uczestniczyli w akcji ratunkowej duńskiego statku „West Star”, który osiadł na mieliźnie – nasłuchiwali kanału UKF i przekazywali informacje do stacji brzegowej, pomagając uratować załogę.
Weronika Łozicka, żona Romualda, była jedną z nielicznych kobiet-latarniczek w Polsce – pracowała u jego boku i kontynuowała służbę aż do emerytury 27 listopada 2019 roku. Tego dnia firma Elecom zainstalowała nowe urządzenie świetlne MSM z Walencji, kończąc jej aktywną pracę.
Po Romualdzie, w 2012 roku, opiekę nad latarnią przejął jego syn, Damian Łozicki – wnuk Stefana. Damian pracuje do dziś jako latarnik-dozorca, doglądając latarni po jej automatyzacji.
Choć systemy elektroniczne przejęły obsługę światła, Damian Łozicki konserwuje sprzęt, utrzymuje wieżę w dobrym stanie i w sezonie letnim oprowadza turystów. Rodzina Łozickich – Stefan, Romuald, Weronika i Damian – jest związana ze Stilo od 1948 roku, obejmując trzy pokolenia latarników.
Wśród innych polskich latarników Stilo źródła wymieniają Jana Lissa i Longina Godulę – obaj pracowali w Stilo w okresie powojennym, choć brak dokładnych dat ich służby.
Dojazd i zwiedzanie Stilo
Latarnia Morska Stilo leży 15 kilometrów od Łeby – żeby tam dotrzeć, trzeba się trochę zorganizować, ale to nic skomplikowanego. Samochodem jedziesz z Łeby na zachód przez Nowęcin i Ulinę – po 20-25 minutach skręcasz w leśną drogę, która prowadzi pod latarnię.
Poznaj najciekawsze atrakcje w Łebie
Trasa jest wąska, miejscami wyboista, a po deszczu robi się błotnista, więc uważaj na koła. Na dole jest parking – w sezonie, od maja do września, zapłacisz 5-10 złotych za postój, poza sezonem zwykle nic. Droga kończy się 900 metrów od latarni, więc resztę pokonujesz pieszo – 15-minutowy spacer przez las sosnowy, lekko pod górę, z szumem wiatru w tle.
Rowerem to też dobra opcja – z Łeby masz 15 kilometrów szlakiem R10, który wije się przez pola, lasy i wzdłuż wydm. Zajmie ci to jakieś 45 minut, a rower wypożyczysz w Łebie za 10-15 złotych za godzinę. Na miejscu zostawiasz go przy parkingu i idziesz dalej pieszo.
Jeśli wolisz transport publiczny, autobusem z Łeby do Sasina dojedziesz za 5-7 złotych – busy jeżdżą kilka razy dziennie, ale z Sasina do latarni to jeszcze 4-5 kilometrów spaceru przez las, więc szykuj wygodne buty. Jeśli wolisz wozić się na bogato, zawsze możesz skorzystać z Taxi Łeba – wszystko, byle zobaczyć Stilo na żywo.
Zwiedzanie zależy od pory roku. Od 1 lipca do 31 sierpnia latarnia jest otwarta dla gości – taras widokowy działa od 10:00 do 18:00, czasem krócej, jeśli pogoda się psuje, bo w deszczu czy wichrze zamykają wejście dla bezpieczeństwa.
Bilet do Stilo kosztuje 8 złotych dla dorosłych, 5 złotych dla dzieci i emerytów – płacisz gotówką u opiekuna na dole. W środku czeka 134 stalowych schodów – są wąskie i strome, więc wchodzi się powoli, ale widok z góry wynagradza trud.
Poza sezonem latarnia jest zamknięta, ale możesz podejść pod wieżę za darmo – obejść ją, dotknąć stalowych ścian i pstryknąć kilka zdjęć. Psy na smyczy są mile widziane, ale śmiecić nie wolno – brak koszy, więc wszystko zabierz ze sobą – jesteś w końcu w środku lasu!
Legendy wokół latarni
Latarnia Morska Stilo obrosła lokalnymi historiami, które krążą wśród mieszkańców Sasina i rybaków z Łeby. Jedna z nich mówi, że latarnia „przyciąga sztormy” – kiedy światło miga szybciej, morze robi się niespokojne. To raczej przypadek niż fakt, ale rybacy przysięgają, że coś w tym jest.
Inna opowieść wspomina skrytkę z czasów II wojny światowej – Niemcy mieli ukryć w fundamentach mapy wojskowe albo złoto, a w PRL-u kilka osób szukało tego bez skutku. Nic nie znaleziono, ale historia żyje w rozmowach przy piwie.
Jest też gadka o duchu latarnika – podobno w 1917 roku jeden z nich zginął na schodach podczas sztormu, niosąc naftę. Mówią, że w wietrzne noce słychać kroki na wieży, choć to pewnie wiatr odbija się od stalowych ścian… Przyjedź, zobacz, posłuchaj.